kontakt@centrumpsychologiizwierzat.pl
Ewa Jabłońska, tel. +48 797 375 191
Beata Węsierska Wesoła, tel. +48 502 687 698
© Jacek Piech
Instytucja szkoleniowa wpisana do
RIS pod numerem ewidencyjnym: 2.06/00075/2021
Kot bez łapy – czy to koniec świata dla kota czy też bardziej dla ich właścicieli? W artykule chciałam podzielić sie z Wami sytuacjami, jakie mają miejsce w moim gabinecie. Często zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba podjąć trudną decyzję – amputować łapkę, za wszelką cenę leczyć czy też poddać zwierzę eutanazji ???
Bywa tak, że kot ulegnie wypadkowi: zostanie potrącony przez auto, pogryziony przez inne zwierzę, czasem w wyniku ucieczki zakleszczy łapę i wyszarpując ją, sam powoduje rany i urazy. Są też sytuacje, kiedy po wcześniejszym złamaniu, kości źle się zrosną i łapa ulega deformacji jak też różnym obtarciom skóry i zakażeniom, sprawiając kotu ból i utrudniając poruszanie . Nie zawsze my jako lekarze weterynarii, jesteśmy w stanie poskładać lub wyleczyć takiego zwierzaka. W takich sytuacjach dla dobra kota rozpatrywana jest amputacja łapy.
Amputacja bywa często jedynym sposobem, aby uratować kocie życie, zwłaszcza, kiedy zdiagnozowano u niego chorobę nowotworową.
Na zdjęciach powyżej 3 -letni kot MAX, niekastrowany, wychodzący z domu. Pewnego dnia wrócił po dłuższej wyprawie (ok 4- 5 dniach) na trzech łapkach. Przednia lewa była zmiażdżona na wysokości paliczków – rana była zakażona. Wdała się martwica tkanek. Do tego dotykanie łapki w trakcie badania sprawiało kotu ogromny ból. W tej sytuacji, jedynym sposobem na uratowanie kotu życia była amputacja łapy.
Nie ukrywam, że rozmowa z opiekunem kota była trudna. Upierał się, aby za wszelką cenę leczyć łapkę podpierając się sytuacją sprzed 2 miesięcy, kiedy to inny kot również uległ wypadkowi i udało się koleżance uratować kończynę przed amputacją. Tu jednak sytuacja była zupełnie inna.
Kiedy w końcu udało się uzyskać zgodę właścicieli Maxa na amputację, pojawił się kolejny problem. Byli przekonani, że łapka zostanie odjęta na wysokości śródręcza albo chociaż stawu nadgarstkowego. Tak się niestety nie stało.
Konieczna była amputacja w stawie łokciowym. Kończyna musiała być usuwana w taki sposób, aby nie został kikut, którym kot jest w stanie się podeprzeć, gdyż to mogło spowodować rany, otarcia i kolejne zakażenia. Zasada ta dotyczy zarówno przednich jak i tylnych kończyn – w tym przypadku zazwyczaj łapka odejmowana jest w stawie kolanowym albo biodrowym.
Właściciele obawiali się, że kot nie będzie mógł normalnie funkcjonować na trzech łapkach. Ale nic bardziej mylnego - dla zwierząt kalectwo nie jest takim dramatem jak dla ludzi.
Kot, który nie ma łapy nie czuje się gorszy czy mniej sprawny od innych kotów. Opiekunowie muszą zrozumieć, że życie ich zwierzaka z bolącą, zdeformowaną czy bezwładną kończyną jest znacznie większym problemem i zagrożeniem dla ich życia niż życie bez łapki, kiedy nic nie boli i nie przeszkadza.
Oczywiście , zaraz po amputacji kot potrzebuje czasu żeby oswoić się z nową sytuacją oraz nauczyć się poruszać. Zdecydowanie szybciej przyzwyczajają się do nowej sytuacji zwierzęta młode, oraz te, które tracą przednią łapkę, gdyż mogą bez problemu odbić się tylnymi kończynami od podłoża i wyskoczyć. Ale te bez tylnej łapki też z czasem świetnie sobie radzą. Takim przykładem jest nasza pacjentka TOSIA , która była bezdomna. Trafiła do nas z interwencji gdyż zmiażdżona i zdeformowana łapa bardzo utrudniała jej zdobywanie pokarmu, o który jak wiadomo trzeba walczyć wśród całej grupy bezdomnych kotów. Była wychudzona, brudna, zarobaczona i bardzo cierpiała. Po amputacji kończyny przeszła rekonwalescencję w naszej lecznicy po czym udało się znaleźć jej dom - trafiła do miasta, ale tym razem do mieszkania wspaniałych ludzi. Mimo, że nie ma tylnej łapki, potrafi wskoczyć na kuchenny blat i zawłaszczyć sobie kubek ze śmietanką :)
O czym opiekunowie niepełnosprawnego kota muszą pamiętać?
Absolutnie nie możecie mieć wyrzutów sumienia, że zgodziliście się na amputację i zrobiliście kotu krzywdę. Znacznie większą krzywdę zrobicie swojemu zwierzakowi, jeśli zostawicie go w cierpieniu albo będziecie narażać na stały stres podczas niekończących się wizyt lekarskich, jeśli stan nie rokuje wyleczenia.
Kot szczęśliwy to kot zaopiekowany.
fot. materiały prywatne
lek. wet. Katarzyna Dołębska